Masło i margaryna – mniej niż łyżka stołowa dziennie, Ser – mniej niż porcja w tygodniu, Wypieki i słodycze w każdej postac i – mniej niż 5 porcji w tygodniu, Produkty smażone i typu fast food – mniej niż porcja w tygodniu. Warzywa w diecie MIND najlepiej spożywać na surowo, dostarczą wtedy większą ilość witamin i 19. Co motywuje Cię przede wszystkim do pracy? Pieniądze lub sama praca? Oba czynniki prawdopodobnie odgrywają rolę. W końcu nie możemy przetrwać bez pieniędzy. Jeśli nie możemy zarabiać na życie z naszej pracy, nie ma znaczenia, jak satysfakcjonująca jest praca. A jeśli sytuacja się odwróci? Wybierz wygodny dla siebie sposób zgłoszenia: • wyślij dokumenty: ‒ mailowo (w postaci skanów), na adres: bok@aviva.pl (w tytule dopisz: „Dział Obsługi Roszczeń”) lub ‒ pocztą na adres: Aviva Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie S.A., Dział Obsługi Roszczeń, ul. Inflancka 4b, 00-189 Warszawa, • zadzwoń do nas: 22 563 21 28. Osoby zainteresowane pracą sezonową mogą szukać jej na wiele sposobów. Jednym z najpopularniejszych jest bez wątpienia śledzenie ofert pracy tymczasowej na licznych portalach internetowych czy serwisach społecznościowych – w ten sposób możliwe jest nawet zdobycie w Hiszpanii pracy od zaraz. Rękodzieło – sposób na nowe, dobre życie? Rękodzieło, niegdyś traktowane jak chałupnictwo i coś gorszej jakości, wraca do łask i zaczęło być w Polsce traktowane jak sztuka. Przyczyniła się do tego m.in. pandemia, w czasie której zamknięci w domach ludzie zainteresowali się różnego rodzaju pracami rękodzielniczymi. Jeśli uprawdopodobnią, że zostali zwolnieni z naruszeniem prawa, mogą domagać się dalszego zatrudnienia przez czas sporu sądowego z firmą. Okazuje się, że nie tylko tymczasowe przywrócenie do pracy, ale też czekanie na wyrok poza firmą bez dalszego zatrudnienia może być opłacalne. Wyjaśniamy dlaczego. Znając wszystkie 1IBXwWE. Czuję się świetnie, nie potrzebuję pomocy! Dostaję od państwa 1085 euro. W Niemczech spokojnie da się wyżyć z zasiłku. Żyję skromnie i opalam się nad Bałtykiem. Do kina chodzę we wtorki za 4,5 euro. Miałem dom, pieniądze, samochody. Wszystko nic niewarte. 30 lat temu po raz pierwszy dostał pieniądze z opieki społecznej. Pomyślał: "Fajnie, zobaczymy, jak długo to potrwa". Trwa do dziś. Arno Dübel: długie włosy, podkrążone oczy, pomarszczona twarz. Na twarzy uśmiech. Na karku - 54 lata. Na koncie - co miesiąc wypłata z urzędu: 359 euro. Do tego państwo niemieckie opłaca mu czynsz za dwupokojowe mieszkanie w Hamburgu. Arno nie potrzebuje samochodu. Na urlop nie jeździ, na rodzinę jest już za stary. Na jedzenie wydaje mało: "Wystarczy mi kotlet mielony z kromką chleba i jestem syty". Wymienia zalety życia na zasiłku: nie wykonuję niczyich poleceń, nie stresuję się, nie zrywam z łóżka o świcie. Grafik dnia: zakupy w Lidlu, spacery z psem, telewizja. Ponadto: pierze, odkurza, prasuje. Arno mówi wprost: "Praca jest piękną rzeczą - gdy pracują inni. Ja się do pracy nie nadaję". Ostatni raz pracował 27 lat temu - jako malarz pokojowy. Szef kazał mu ściąć długie włosy. Arno zaprotestował. Potem dokonał oceny: "Za dużo stresu". I zrezygnował. Do dziś nosi długi kucyk. W urzędzie chciano go zatrudnić przy zamiataniu ulic. Arno oburzył się: "Zamiatać ulice w deszczu i burzy?! Przecież bym się rozchorował!". Arno musi zaliczać kursy doszkalające i treningi motywacyjne. Na jednym z nich usłyszał: "Każdy jest w czymś dobry, i ty też! Co lubisz robić?". Arno głośno się roześmiał: "Lubię spać!". A po treningu: "Że też muszę wysłuchiwać tych bzdur". Arno ma obowiązek przyjąć każdą pracę na miarę własnych możliwości. Co robi, gdy przychodzą oferty z urzędu? "Jestem chorowity, umiem zwymiotować na zawołanie. Idę więc do lekarza, a on wypisuje mi zwolnienie". Ten prosty system działa skutecznie od 30 lat. Arno okrzyknięty został przez gazetę "Bild" najbezczelniejszym bezrobotnym w Niemczech. W telewizyjnych talk-show mówił: "Żyję na koszt państwa i nie wstydzę się tego. Inni mają żony i dzieci, więc muszą pracować. Ja jestem sam i niewiele potrzebuję. Nie poszedłbym do pracy, nawet gdyby obniżono mi zasiłek do 100 euro". Arno próbował wykorzystać swoją popularność. Ma własnego menedżera, stronę internetową i fanklub. Jego hasło to: "Dostajemy z urzędu!". Podkoszulki i kubki z takim nadrukiem można zamawiać w sklepie internetowym. Razem z niemieckim artystą Gonzalesem G-Punkt nagrał utwór "Dobrze jest sobie golnąć". Miał go zaprezentować w marcu na imprezie w hamburskim klubie. Na scenie wytrzymał 40 sekund. Był pijany i nie znał tekstu. Oblano go piwem i wygwizdano. Arno wrócił do domu. Od tamtego czasu nie rozmawia z dziennikarzami. Michael. Bawię się z urzędem - Jestem fanem Arno Dübla - wyznaje Michael Winkler, bezrobotny 35-latek z Drezna, z wykształcenia kartograf. Po czym zapala skręta z ekologicznego tytoniu bez konserwantów i się uśmiecha. Michael, wysoki brunet w okularach, z brodą i kucykiem, wygląda na intelektualistę. Jest elokwentny, ale ma problem z jąkaniem się. Michael: - Arno Dübel nikogo nie krzywdzi. Ma skromne potrzeby, cieszy się życiem. W starożytnej Grecji byłby filozofem. Nie jest leniem, widziałem w telewizji, jak pomaga sąsiadce przy rozwieszaniu firanek. Ludzie mu zazdroszczą i dlatego go nie lubią. Podstawia im pod nos lustro i woła: spójrzcie, jacy jesteście głupi. Że pali i pije? A niech sobie używa, ile chce, nikogo to nie powinno obchodzić. To mit, że wszyscy ludzie powinni pracować 40 godzin tygodniowo. Technologia idzie do przodu, nikt nie potrzebuje ich pracy. Poza tym jeśli ja ukończyłem studia, to nie będę stał przy taśmie czy pracował jako taksówkarz. Są tacy, co harują za 700 euro miesięcznie. Ja mam 359 euro zasiłku. Nie opłaca mi się wykonywać pracy, której nie lubię i którą inni wykonają dużo chętniej niż ja. Jak mi się powodzi? Dobrze. Za czasów studenckich miałem jeszcze mniej pieniędzy i sobie radziłem. Moje mieszkanie - 60 metrów kwadratowych, dwa pokoje z kuchnią, łazienka, balkon. Czynsz - 400 euro, z czego państwo pokrywa mi 300. W 80 proc. kupuję żywność ekologiczną. Jest droższa od zwykłej - za chleb płacę do 3 euro. Ograniczam się więc do podstawowych produktów. Gotuję w domu, nie chodzę do restauracji - płacę 1,50 euro zamiast 5. Piję piwo tylko ze sklepu, więc płacę 1 euro zamiast 3 w knajpie. Na życie wydaję około 100 euro. Do tego 20 na kawę i 30 na tytoń. Przysługuje mi 21 dni w roku, kiedy mogę wyjechać z Drezna. To nie urlop, tylko tzw. krótkotrwała nieobecność. Byłem w chorwackim Dubrowniku na międzynarodowym kongresie jąkających się ludzi. Miałem tam wystąpienie. Dawałem też wykłady z kartografii w Rosji i Szwajcarii. Zazwyczaj finansowano mi przelot. Denerwuję się, gdy ludzie próbują mi współczuć lub raczą złotymi radami. Odpowiadam: "Dzięki, ale czuję się świetnie, nie potrzebuję pomocy!". Bezrobocie wyszło mi na dobre. Mam dużo czasu na czytanie i refleksje. Prowadzę zdrowy tryb życia, wstaję rano, jeżdżę na rowerze. Piszę wiersze, a potem recytuję je w knajpach lub na ulicy. Mój kolega akompaniuje mi na skrzypcach. Żyję z zasiłku od pięciu lat. Wcześniej, po studiach, przez 1,5 roku byłem zatrudniony w drezdeńskim Instytucie na rzecz Ekorozwoju. Zacząłem pisać doktorat - i ciągle piszę. Wykonywałem prace tymczasowe, np. sprzedawałem książki podróżnicze. Szefowa stosowała wobec mnie terror psychiczny. Nie mogłem znieść tej presji. Miałem problemy z żołądkiem. Źle funkcjonuję, gdy podlegam szefowi. Zamierzam rozkręcić własną działalność gospodarczą jako niezależny dziennikarz, wykładowca i doradca. Zainwestowałem w dyktafon za 40 euro. W urzędzie pracy złożyłem wniosek o dofinansowanie projektu. Określono go jako "nierealistyczny". Ale wierzę, że mi się uda. Z urzędem pracy prowadzę grę. Zanim pojąłem jej reguły, stresowała mnie. Teraz już tylko bawi. Traktuję go jako swojego pracodawcę, a moja zasada brzmi: "Pracować jak najmniej". Muszę wysyłać cztery podania o pracę na miesiąc. Ale nigdzie nie jest napisane, że trzeba się ubiegać o posady już istniejące. Aplikuję więc na doradcę ds. bezrobotnych w parlamencie, choć takiego stanowiska w ogóle nie ma. Albo wysyłam podanie o pracę w dzienniku lokalnym Hamburga, kiedy wiadomo, że nikt mnie tam nie zatrudni, bo mieszkam w Dreźnie. Raz pewien poseł z liberalnej FDP ogłosił, że bezrobotnych można by wykorzystać do walki z plagą szczurów w Berlinie. Od razu się zgłosiłem. Pisałem: znam się na mapach, mógłbym pomóc przy organizacji projektu. Ale jak je zabijać? Strzelać to zbyt niebezpieczne, a od trucizny ucierpiałyby koty i psy. Nic z tego nie wyszło, miałem rozrywkę. Petra. Uprawiam sztukę życia Petra Glöckner, 58-letnia architektka z Drezna. Odpala jednego papierosa od drugiego i ssie mentosy. Mówi wolno i dosadnie. Nie daje sobie przerwać. - Już się pogodziłam, że nigdy nie będę pracować w zawodzie. Że pogorszył się mój status społeczny - wypadłam z towarzystwa architektów. Za to odnalazłam samą siebie. Nauczyłam się cieszyć drobiazgami. Wstaję o 8 rano bez budzika. Za oknem deszcz. A ja nie muszę się śpieszyć do pracy. Nie lenię się. Robię rzeczy, na które nie miałam czasu, kiedy pracowałam. Dłużej przebywam z moim synem. Projektuję grafikę komputerową - co roku oryginalny kalendarz. Maluję na tekstyliach - w większości struktury geometryczne. Działam w stowarzyszeniu obywatelskim. Szydełkuję. Ludzie we wschodnich Niemczech silniej niż w zachodnich określają swoją tożsamość na podstawie wykonywanego zawodu. Uczono ich, że kto nie pracuje, jest przestępcą. Ja też kiedyś myślałam o sobie: Petra Glöckner, architektka. Teraz nie mam pracy. Kim jestem? Gdy ktoś zadaje mi to pytanie, odpowiadam: jestem artystką, uprawiam sztukę życia. Jako architekt zarabiałam 1400 euro, do tego miałam 150 euro zasiłku na dziecko. Teraz dostaję od państwa 1085 euro - to na siebie i syna, który jeszcze studiuje i mieszka ze mną. Zawiera się w tym czynsz - 435 euro za 62 metry kwadratowe: trzy pokoje w dobrym stanie, ładna okolica. W Niemczech spokojnie da się wyżyć z zasiłku. Wystarczy ograniczyć potrzeby. Na podstawowe produkty w Aldim przeznaczam 220 euro miesięcznie. Wcześniej, gdy coś mi się podobało, kupowałam to, np. kostium za 400 euro. Teraz zawsze patrzę na cenę. Buty - 60 euro, kurtka - 80, spodnie - 100, podkoszulek - 30. Nie chodzę do fryzjera (oszczędzam 30 euro). Nie korzystam z usług kosmetyczki (25 euro). Nie chodzę do opery (40 euro). Nie jeżdżę na urlop - chyba, że na weekendową wycieczkę samochodem przyjaciół. Nie idę do serwisu, gdy zepsuje mi się ekspres do kawy. Sama go naprawiam. W NRD przepracowałam kilka lat w państwowych przedsiębiorstwach. Po zjednoczeniu założyłam z koleżanką własne biuro projektowe. Był boom budowlany i mnóstwo zleceń. Zarywałyśmy noce, czerpałyśmy radość z pracy. Jeszcze większą radość sprawiało nam zaglądanie do kasy. Bo szło nam wyśmienicie. Ale boom się skończył. Pieniądze nie płynęły już wartkim strumieniem. Nagle zauważyłam, że dokładam do interesu. Odeszłam do innego biura. Po dwóch latach mnie zwolnili. Od 2002 roku pobieram zasiłek. Na początku byłam w szoku. Straciłam głowę. Dziesiątki listów motywacyjnych i podań. Hiperaktywność, nadzieja na zatrudnienie. Płonna. Straciłam zapał. Im dłużej byłam bez pracy, tym bardziej moje szanse malały. Aż zmalały do zera. W urzędzie pracy ciągle słyszę te kłamstwa: "Kto naprawdę chce pracować, na pewno pracę znajdzie!". Gówno prawda. Czy można wymagać od ludzi, żeby przez dziesięć lat trzy razy w tygodniu wysyłali podania o pracę? I wciąż bez skutku. W Niemczech robi się z bezrobotnych kozła ofiarnego. A przecież cała rzesza urzędników utrzymuje się z nas. Niemcy są tak paskudnie bogate! A zamiast wspierać ludzi, wydajemy pieniądze na zbrojenia. I tak to się kręci. Gdy po raz pierwszy, osiem lat temu, zameldowałam się w urzędzie jako bezrobotna, spytałam pana w okienku: "Czego ode mnie teraz oczekujecie?". A on na to: "Od pani to my już niczego nie oczekujemy". Volker. Żyję za 1000 euro - Jestem bezrobotny, ale nie dostaję zasiłku - mówi Volker Gebhardt z Hanoweru. 45 lat, mała owalna głowa bez włosów, sportowa sylwetka, donośny głos. - Po szkole przyuczyłem się do zawodu murarza. Później ukończyłem kurs handlowca. Przez dziewięć lat byłem przedstawicielem handlowym w firmie budowlanej. Zwolnili mnie w 2008 roku z trzymiesięczną odprawą 6 tys. euro. Razem z oszczędnościami mam na koncie 20 tys. euro. Żeby przyznano mi zasiłek, pieniądze muszą stopnieć do ok. 7 tys. euro. Ten paradoksalny system zmusza ludzi, żeby biednieli i dalej trzyma ich w biedzie. Szukałem pracy, ale znajdowałem tylko taką, z której miałbym gorzej niż teraz. A jestem elastyczny - mogę być magazynierem, rzemieślnikiem lub budowlańcem. Mogę pracować, ale - błagam! - nie za 7 euro na godzinę! Żyję skromnie, ale radzę sobie bez problemu. Wydaję 1000 euro miesięcznie, z czynszem i ubezpieczeniem. Kupuję w supermarkecie Edeka, choć jest droższy od Lidla. Lidla bojkotuję, bo są tam złe warunki pracy. Kiedyś wydawałem na spodnie 60 euro, teraz najwyżej 30. Kiedyś chodziłem na mecze piłkarskie klubu Hannover 96, teraz 30 euro, które przeznaczyłbym na bilet, zatrzymuję dla siebie. Kiedyś urlop spędzałem na Majorce, dzisiaj opalam się nad Bałtykiem. W bibliotece za darmo czytam gazety - "Spiegla" i "Die Zeit". Żeby rozładować energię, uprawiam jogging i chodzę na siłownię. Uczestniczę w pierwszomajowych demonstracjach. Gdy nie znajduję zajęcia, wpadam w depresję. Dużo piłem, ale dzięki grupom samopomocy udało mi się zwalczyć nałóg. Nie liczę na stałą pracę. Swoją przyszłość widzę jako przeplatankę bezrobocia i krótkoterminowego zatrudnienia. Martina. Najpierw seks Martina Dormeyer z Hanoweru ma 44 lata i zafrasowaną twarz, na której od czasu do czasu pojawia się nieśmiały uśmiech. Gdy opowiada o sobie, wszystkie liczby, daty, nazwy i ważne pojęcia zapisuje w małym notesie w kratkę. - Mieszkanie - 260 euro, zasiłek - 359, ubezpieczenie - 200. Do tego 100 euro w pracy tymczasowej, dozwolonej dla bezrobotnych (opiekuję się starszą panią). Razem - 919 euro. Tyle mam teraz. Do pracy mogę iść od minimum 1000 euro. Za mniej mi się nie kalkuluje. Wiem, co i gdzie kupić. W Pennym - czekoladę, w Aldim - masło, w Lidlu - ser. Ser kupuję droższy, bez konserwantów. To moja odrobina luksusu. Inne luksusy - ekologiczne mięso za 5 euro, dobre sandały za 59 euro, bilet miesięczny za 60 euro. Za to oszczędzam na ubraniach. Do kina chodzę we wtorki za 4,5 euro. Mimo, że nie mam zatrudnienia, pracuję cały czas. Od ośmiu lat działam jako wolontariuszka w związku psychiatrów. Mam napięty kalendarz. Proszę spojrzeć: tu śniadanie u koleżanki (sprzeczamy się ostatnio o wychowanie jej dzieci), tu dzień roślin (coś dla oka), tu spotkanie rady miasta (mają mówić o szkołach i przedszkolach), tu koło bezrobotnych (można pogadać i zjeść za darmo). Lata życia na bezrobociu zmieniły mój sposób myślenia. Wcześniej chciałam robić cokolwiek. Teraz rozważam, czy mi się to opłaca. Czy ma sens siedzieć w biurze i słuchać poleceń szefa? Do 1990 roku studiowałam w kolegium nauczycielskim. Już wtedy sprzątałam w domach i wykonywałam prace biurowe. Ale pracy było za mało. Od 1995 roku zaczęłam pobierać zasiłek. Przekwalifikowałam się na handlowca. Pracowałam krótko jako telefonistka i sekretarka. Potem zatrudnili mnie w ochronie na wystawie Expo 2000 w Hanowerze. Potem czyściłam podłogi w hotelu na Hölderlinstrasse. A potem wylądowałam w psychiatryku. W nocy słyszałam sygnał budzika, choć on nie dzwonił. To z powodu niestabilnej sytuacji zawodowej. Leczyłam się 1,5 roku. W 2003 ponownie zarejestrowałam się jako bezrobotna. Plany na przyszłość? Przede wszystkim muszę zacząć uprawiać seks. Jest taka piramida potrzeb, na samym dole są potrzeby fizjologiczne. Gdy je zaspokoję, wezmę się znowu do szukania pracy. Wszyscy moi krewni mają dzieci. Ja żyję samotnie. Może kogoś zaadoptuję. Moim marzeniem jest zostać posłanką do sejmu. Wtedy dopiero miałabym napięty grafik. Kutum. To ja dawałem pracę Kutum Izzet, 53-letni Turek z zachodniego Berlina, idzie niepewnym krokiem przez Alexanderplatz. Mimo tłoku od razu rzuca się w oczy - łysy, pełne policzki, zapadnięte oczy, bujne wąsy. Dobroduszny uśmiech. - Przyjechałem do Niemiec jako 13-latek, w 1970 roku - wspomina. - W Turcji kończyłem niemieckojęzyczne gimnazjum, więc zacząłem pracować jako tłumacz. Z czasem rozkręciłem biznes. Miałem trzy kebaby i restaurację turecką. Zatrudniałem ponad 50 osób. Do zjednoczenia interes szedł gładko, następne kilka lat - przyzwoicie, a potem było już coraz gorzej. Ludzie mniej kupowali, trzy razy się zastanowili, zanim wydali 2 euro. Rosło bezrobocie, brakowało zatrudnienia dla mądrych ludzi. Jeden Niemiec, który u mnie pracował, był z wykształcenia inżynierem lotnictwa. W 2005 roku zbankrutowałem. Straciłem 300 tys. dolarów. Przeżyłem potworny stres. Dostałem zapalenia opon mózgowych. Po operacji cztery lata nie mogłem normalnie chodzić, myśleć ani mówić. Wszystko wypadało mi z rąk. Od roku jest trochę lepiej, sam mogę już opuszczać dom. Szybko zapominam, za trzy tygodnie nie będę pamiętał o tej rozmowie. Poza tym od 12 lat choruję na cukrzycę. Nie mogę jeść białego chleba ani czekolady - z rzadka tylko biorę na język kawalątek, żeby nie zapomnieć jej smaku. Moja żona też ma zapalenie opon mózgowych i nie pracuje. Wcześniej była kucharką w szpitalu. Dostajemy od państwa rentę i zasiłek. Razem - 950 euro. Mieszkamy w domu jednorodzinnym - 120 metrów kwadratowych. Sam czynsz wynosi 750 euro. Resztę wydajemy na jedzenie. Pomagają nam pracujące dzieci. Wszystkie studiowały. Jedna córka jest lekarzem w szpitalu. Druga - inżynierem, tak jak starszy syn. Trzecia - biochemiczką. Najmłodszy syn studiuje na Akademii Wychowania Fizycznego i mieszka z nami. Ciągle nie przywykłem do biedy. Gdy miałem własną firmę, żyłem dostatniej niż przeciętny człowiek. Zarabiałem do 4000 euro na miesiąc. Tłumnie odwiedzali mnie krewni i znajomi. Na mój koszt jedli, pili, biesiadowali. Po bankructwie 80 proc. z nich odwróciło się ode mnie. Została najbliższa rodzina. Miałem trzy samochody - volkswagena golfa, renault twingo i mercedesa. 30 lat nie jeździłem metrem. Gdy niedawno kupiłem bilet, nie wiedziałem, że trzeba go skasować przed wejściem do wagonu. Na szczęście kontroler darował mi karę. Wcześniej rozdzielałem pieniądze na wszystkich, teraz bezradnie czekam na wypłatę z urzędu. W moim środowisku 90 proc. to bezrobotni, z czego prawie wszyscy pracują na czarno. Połowa Turków, którzy prowadzili biznes gastronomiczny, zbankrutowała. Przed zjednoczeniem żyło się ludziom lepiej, zarówno w RFN, jak i NRD. Ja mieszkałem w Berlinie Zachodnim, ale ze swoim dowodem raz na dwa tygodnie mogłem odwiedzać przyjaciół na wschodzie. Obserwowałem ludzi - oni byli tacy szczęśliwi! A dzisiaj co? Każdy myśli o sobie i kombinuje, jak cię oszukać. Pokazywali w telewizji zranionego człowieka, który leżał na ulicy. Nikt się nim nie interesował. Dopiero jakiś Turek mu pomógł. Ludzie żyją w strachu. Ja się nie boję, dbają o mnie dzieci. Każdego dnia któreś z nich mnie odwiedza. Miałem dom, pieniądze, samochody. Wszystko to nic niewarte. Zostało mi jedno marzenie - być zdrowym. Źródło: Duży Format Więcej wierszy na temat: Życie « poprzedni następny » FELIETON Pewien jegomość w chwili szczerości wyznał że ma idealny sposób na życie. A że był po małym mamrocie to język był bardzo starszy mówi jak ja weźmy na to mam pracować za te parę złotych to wolę kupić dwa mamroty i do kolacji mi starczy. A ja mówię człowieku przecież masz żonę i czworo dzieci na utrzymaniu .Tak mam mówi i co z tego,stara pójdzie do opieki to jej dadzą na bachory i dla mnie na mamrota tak ale przecież idzie zima wtrąciłem . Co z tego że zima , ma się swój patent i na przeżycie zimy i wypiął dumnie brzuch a jednocześnie poklepywał się po jaki to patent pytam a jemu czerwono sina gęba się rozpromieniła . Daj pan dwa złote to powiem ,no cóż myślę handlowy że źle robię ale ciekawość przeważa szalę .Masz piątaka i mów ,wyciąga rękę z kieszeni i z niedowierzaniem patrzy na błyszczącą monetę .A wiec panie starszy w życiu trzeba sobie dawać radę ,cedzi każde jedno dajmy na to bez pracy a mam lepiej niż pan,robi poważną minę i ręką zaczesuje na głowie flancowaną grzywę do tyłu. Otóż muszę kogoś okraść i dać się złapać najlepiej na gorącym uczynku,robi dumną minę a mi ciarki po plecach przechodzą .Zauważył mój niesmak i dodał , ty się nie bój Ciebie nie okradnę bo poco . I dalej cedzi słowa , trzeba wiedzieć co się kradnie bo jak za mało to możesz tylko pałą dostać i to rękę i palcem wskazującym macha dwuznacznie ,towar skradziony musi przekroczyć wartość pięćset złoty i marszczy czoło rozumnie . Wtedy zapuszkują zapuszkują ciebie od razu i finał, gestykuluje jakby chciał skończyć ja wtrąciłem a żona dzieci, cofną się właśnie - mówi , ona z opieki dostanie węgiel i prowiant a jako żona skazanego należy jej się zapomoga, skwitował dumnie .A ja mam też żyć nie umierać i śmieje się perfidnie , śniadanko , obiadek, kolacyjka, ciepłe ubranko, chichocze .Nagle ożywia się chyba że pod celą są zboczeńcy no wtedy trzeba uważać bo wymieszają , mina jemu trochę zrzedła .Muszę lecieć i ruszył z kopyta na pewno po kolejnego mądrość życiowa a ja powiem degradacja człowieka .Upadłość totalna jednostki a może nawet społeczeństwa. Czy naprawdę jest z nami tak źle, przecież my podtrzymujemy tą patologię .Za naszym przyzwoleniem tworzą się takie tworki bezsilności .Myślę że nam jako narodowi brak jest poczucia wartości i materialnego zabezpieczenia bo przecież to nie jest normalne prawda........ Dodano: 2010-11-26 20:05:36 Ten wiersz przeczytano 599 razy Oddanych głosów: 2 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej » Dodaj komentarz 22015-06-10Sposób na życie bez… poślizguWedług najnowszych badań GUS najliczniejszą grupą wypadków są poślizgnięcia, potknięcia i upadki. Stanowią one aż 77% wszystkich urazów! Jest sposób na ich uniknięcie. Sprawdź technikę antypoślizgową, która wykorzystuje zasadę absurdu! Ludzka niezdarność Niestety, czasami to właśnie nasza nieuwaga odpowiada za takie wypadki. Chwila pośpiechu i katastrofa gotowa. Kończy się to zazwyczaj niemałymi urazami: skręceniami stawów a nawet złamaniami. Potem wizyta u lekarza, ból i długi okres leczenia. Na koniec dochodzi dość długa rehabilitacja. Przecież zawsze lepiej tego uniknąć, prawda? Pomyśl o bezpieczeństwie na Twoim basenie. A to wszystko przez podłogę Wypadkom mogą ulec pracownicy, klienci, goście. Najczęstszą przyczyną upadków jest właśnie jakość podłoża, które nierzadko bywa śliskie i niestabilne. Rozwiązaniem problemu jest innowacyjna, opatentowana technologia antypoślizgowa ZAP. Metoda ta zabezpiecza niemal każdy rodzaj podłoża, potwierdzając wykonanie prac certyfikatem zawierającym wieloletnią gwarancję. Dobre, bo polskie! Wszystko ZAPniesz na ostatni guzik Fenomenem tej metody jest absurd! Okazuje się, że im więcej wody na podłodze oraz im większy ciężar ciała, tym mocniejszy jest efekt antypoślizgowy. Ciekawe, prawda? Zawdzięczamy to dwuetapowej technologii. Pierwszy etap aktywuje podłoże a drugi utrwala efekt. Dzięki temu jej trwałość przekracza 10 lat! ZAP jest odpowiednią metodą zabezpieczeń dla basenów, spa, hoteli, galerii handlowych, szpitali, restauracji, szkół, przedszkoli, korytarzy, tarasów, łazienek, pryszniców, brodzików, wanien, schodów itp. Metoda ta okazuje się być niezawodną w sytuacjach, gdy dokonaliśmy wyboru nieodpowiednich płytek. Bez potrzeby niszczenia ich, możemy zmienić powierzchnię w bezpieczną. Co najważniejsze, ZAP działa na każdej mokrej podłodze niezależnie od tego czy chodzimy po niej w butach czy na boso. Jak to robimy? Technologia ZAP wbrew pozorom jest bardzo prosta. • Najważniejszą rzeczą jest oczyszczenie powierzchni płytek z wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń i tłuszczy. To istotne, nie można tego zaniedbać, bowiem będzie miało to wpływ podczas kolejnych etapów pracy. • Następnie wykonujemy pomiar współczynnika tarcia powierzchni. Pozwoli on nam na wybranie odpowiedniego stopnia stężenia preparatów oraz czasu ich reakcji. • Kolejny etap naszej pracy to nanoszenie pierwszego preparatu – aktywatora nanoszonego metodą natrysku. • Następnie za pomocą szczotek wyrównujemy stężenia tak, aby na całej powierzchni ich poziom był taki sam. • Po upływie określonego czasu, jaki był potrzebny na pracę aktywatora, natryskujemy drugi preparat – krystalizator. Pozostawiamy go na taki sam okres czasu, jak pierwszy. • Po nałożeniu drugiej substancji powtarzamy czynność wyrównania stężeń na zabezpieczonej powierzchni. • Ostatni etap to oczyszczenie za pomocą odkurzacza wodnego całej powierzchni, spłukanie jej wodą oraz wysuszenie podłogi. Zabezpieczona powierzchnia jest od razu gotowa do użytkowania. Drugie imię: Doświadczenie Najważniejsze, aby korzystać z usług firmy, która ma wieloletnie doświadczenie w branży a także posiada certyfikaty świadczące o wysokim poziomie jakości usług - przykładem jest tu Firma Service Sp. z Technika taką firmę mamy pewność, że usługa zostanie wykonana profesjonalnie i przede wszystkim prawidłowo. Dzięki temu będziemy mogli cieszyć się antypoślizgową podłogą przez długie lata, nie martwiąc o niebezpieczeństwo upadku. Service Sp. z o. o. ul. Jedności 9 05-506 Lesznowola Zapraszamy do kontaktu !  Komentarze Andrzej2015-07-31 22:23:51Rozumiem że gwarancja obejmuje ścieralność powleczonej powierzchni. A co, jeśli mimo zachowanej powłoki klient poślizgnie się i poturbuje? OdpowiedzPodczas próby różnica między płytką na której zastosowano technikę antypoślizgową a pozostałymi była rzeczywiście spora. Jednak czy ten efekt pozostanie przy dalszej eksploatacji? Jeśli ktoś z zarządców ma z tą techniką doświadczenia, proszę o info jak to wygląda w praktyce. PozdrawiamOdpowiedz Przychodzi taki moment w życiu człowieka pracującego, w którym zagląda on w swój grafik, sprawdza najbliższe miesiące i stwierdza (nie)cenzuralnie, że maraton, który jest przed nim albo go zabije, albo wyczerpie do cna. Jeśli nie wiesz, co to praca na etat i Twoje konto bankowe, raz tęskni za przelewami, a raz z radością księguje kolejne sumy, wiesz doskonale, o czym najprościej można by poradzić takiej osobie: „Nie pracuj za dużo… przemęczysz się… trzeba znaleźć czas dla siebie”. Bardzo łatwo się to mówi, kiedy pensja na koncie jest stała, a ilość pracy na najbliższe pół roku przewidywalna. Kiedy pracujesz od zlecenia do zlecenia, od projektu do projektu, sytuacja zmienia się diametralnie, bo nie sposób przewidzieć, kiedy znowu zostanie się bez niej. Dlatego tak chętnie i tak często bierzemy sobie na głowę za dużo, w zbyt krótkim czasie, żeby przetrwać następne okresy bez pracy i nadrobić „zaległości” psycholog absolutnie powinnam teraz spojrzeć na was zza akapitów i rzec: „Nie zapominaj o sobie, odpoczynek jest najważniejszy, nigdy nie bierz za dużo na swoje barki”…., ale nie zrobię tego, bo sama raz na jakiś czas funduję sobie taki maraton. Siła wyższa. A że robiłam to już nie raz, to o te kilka wyścigów jestem mądrzejsza i tą mądrością chcę się z Wami podzielić. Zero pouczania, zero mówienia, co macie robić. Tylko zwykłe rzeczy, które pomagały mi w przetrwaniu kilkutygodniowego maratonu ONLINE:Strefa Mindfulness Kompleksowy trening uważności w różnych aspektach życia Sprawdź!1) SpaceryŻeby odkryć ich magię i moc potrzebowałam prawie 30 lat życia. Długo, ale lepiej odkryć to przed 30-stką, niż nigdy! Spacerowanie jest chyba najprostszą i najtańszą formą aktywności ruchowej, która nie wymaga od nas właściwie niczego poza w miarę działającymi kończynami dolnymi. I nie ma wymówek, że nie mam kiedy. Pewnie, że masz! Wyjdź z domu 10 minut wcześniej, wysiądź 2 przystanki przed miejscem docelowym, zamiast windy wybierz schody, zamiast jechania na zakupy dwie ulice dalej, zaufaj swoim nogom – one naprawdę tam co zrobić, kiedy pogoda nie sprzyja? Jest kilka magicznych rzeczy, które wymyślono w XX wieku, a należą do nich: parasolka, płaszcz przeciwdeszczowy i kalosze. Świetnie sobie dają radę. A jaka potem duma w sercu, że się dotarło do pracy pomimo niesprzyjających warunków i poszarpanej od wiatru parasolki!2) Poranne ćwiczeniaWystarczy 5 minut dziennie, codziennie i te plecy, i te nogi od razu inaczej funkcjonują przez cały dzień. Jaki dobrać zestaw dla siebie? Najlepiej taki, który lubimy, który nie będzie szokiem dla ledwo co obudzonego ciała, a który delikatnie go obudzi i zachęci do wstania. Zdecydowanie lepiej postawić na delikatne przeciąganie się, aniżeli pompki, brzuszki i inne siłowe wygibasy, ale oczywiście co kto lubi. 3) RytuałyNic tak nie ułatwia przetrwania, jak robienie pewnych czynności w takiej samej kolejności, lub też w tych samych godzinach. Tak, Twój żołądek będzie Ci za to wdzięczny, ale nie tylko chodzi o żołądek. Głowa też potrzebuje odpoczynku. Narzucając jej stały, codziennie powtarzający się rytm, dajemy jej dodatkowe chwile na odsapnięcie. Skoro oczekujemy od niej pracy prawie że 24h na dobę, dajmy jej święty spokój przy zwyczajnych, codziennych Dobre jedzenieDobre jedzenie wcale nie oznacza naszych ukochanych frytek czy też umiłowanej bezy z kremem. Chodzi o to, że w chwilach przepracowania to, co zjemy, raz – że zaważa na jakości naszej pracy, dwa – że wpływa na nasze samopoczucie i albo zostanie ono zniszczone, albo przyjemnie podłechtane. Nie masz czasu rano na spakowanie jedzenia na drugie śniadanie /obiad /lunch/kolację ? Zrób to wieczorem…. i koniecznie zostaw w kuchni karteczkę „Zabierz jedzenie z lodówki!”5) PrzyjacieleWiem, że czasu ledwo starcza dla siebie, ale nic tak nie da kopniaka jak kawa z kimś bliskim. Raz, że o przyjaźnie trzeba dbać. Dwa, że chwila rozmowy pozwala odpocząć od narzuconego sobie rytmu i na chwilę zatrzymać się, by po prostu pogadać. Oczywiście do tej skromnej listy pięciu rad można by dodać jeszcze co najmniej dziesięć, ale nie o to chodzi. Ważne, żeby w okresie maratonu choć na chwilę znaleźć w nim wytchnienie i spokój, i cokolwiek, co pozwoli nam go przetrwać do końca w nienaruszonym stanie. Autor: Natalia Knap Psycholog, trener, masażysta. Przez wiele lat pracowała z osobami uzależnionymi oraz młodzieżą, by po latach poczuć, że to, czym chce się zajmować to szeroko pojęty rozwój osobisty oraz praca z ciałem. Lubi towarzyszyć ludziom w ich odkrywaniu siebie. Jej ukochany masaż to masaż hawajski Lomi Lomu Nui. W wolnych chwilach oddaje się pisaniu, malowaniu i spacerowaniu. Jest autorką bloga O rzeźbieniu głowy słów kilka Program bez modelowania ciała MINI SPOSÓB 1350 zł Miesięczny autorski program prowadzący do świadomej zmiany nawyków żywieniowych, zmiany sposobu myślenia, patrzenia na jedzenie, wzrostu akceptacji własnego ciała i wszelkich słabości, nauka właściwych wyborów żywieniowych oraz utrata zbędnych kilogramów. Rozpoczyna się konsultacją dietetyczną (patrz KONSULTACJA DIETETYCZNA). Na jej podstawie tworzone są indywidualne zalecenia żywieniowe wraz z czterema tygodniowymi jadłospisami (zmienianymi z tygodnia na tydzień) oraz „drogowskazem żywieniowym” na koniec. W czasie trwania programu Pacjent od poniedziałku do piątku ma stały kontakt z dietetykiem prowadzącym poprzez SMS, e-mail i media społecznościowe. Dietetyk monitoruje postępy i na bieżąco podpowiada, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach (wyjazdy, spadek motywacji, nieprzespane noce, szczególna ochota na produkt spoza planu, wyjście do restauracji, nieprzewidziane sytuacje itp.). Równolegle następuje zmiana dziennych rytuałów, które prowadzą do zauważenia potrzeby posiadania czasu poświęcanego wyłącznie sobie. Każda zmiana zaczyna się w głowie, więc to od niej zaczynamy. W cenie programu zawarte jest to, co powyżej oraz konsultacja kontrolna po 3-4 tygodniach (możliwa również w wersji online). * Na zakończenie otrzymujesz E-BOOKA „SPOSOBOWY DROGOWSKAZ”, którego zadaniem jest ułatwienie samodzielnych wyborów żywieniowych po zakończeniu współpracy. ** Polecany jest jeszcze miesięczny program „SKRZYDŁO”. MINI SPOSÓB DLA DWÓCH OSÓB 2300 zł Równoległy program zmian dla dwóch osób prowadzących wspólne gospodarstwo domowe. Ustalenie indywidualnych zaleceń oraz porcji jedzenia dla każdej osoby, posiłki wspólne z uwzględnieniem indywidualnych preferencji. * Cena wspólnej konsultacji dietetycznej 350 zł. ** Na zakończenie wręczany jest E-BOOK „SPOSOBOWY DROGOWSKAZ”, którego zadaniem jest ułatwienie samodzielnych wyborów żywieniowych po zakończeniu współpracy. *** Płatność można podzielić na dwie części bez dodatkowych opłat. SPOSOBOWE “SKRZYDŁO” 500 zł Program dla wszystkich, którzy zakończyli jeden z programów: MINI, MIDI lub MAXI SPOSÓB. To miesięczne wsparcie psychodietetyka, który od poniedziałku do piątku odpowiada na wszelkie pytania związane z odżywianiem oraz zachodzeniem dalszych zmian w ciele i umyśle. Pacjent ma możliwość przesłania własnoręcznie skomponowanego menu do ewentualnej korekty. Można konsultować składy ulubionych lub nowo wyszukanych produktów spożywczych. To miesiąc opieki dający większe poczucie samodzielności i pewność, że to, czego się nauczyliśmy w trakcie poprzednich programów jest zrozumiałe i nie towarzyszy temu niechciany stres. Połączenie indywidualnego planu żywieniowego, wsparcia motywacyjnego i autorskich masaży przyspieszających odchudzanie Programy te zmieniają wybory żywieniowe i modelują ciało. Redukują masę ciała, zmniejszają obwody, niwelują obrzęki nóg, a co za tym idzie REDUKUJĄ CELLULIT. Doskonale wpływają na samoocenę, postrzeganie otaczającego świata, podejście do tematu uważności względem siebie. Otwierają kubki smakowe na nowe doznania. Pokazują, jak jedząc (często jedząc więcej), można redukować masę ciała. Każdy masaż to doskonała forma mini-psychoterapii, to dodatkowy czas na pracę z szeroko pojętą zmianą. MIDI SPOSÓB 3200 zł Trwa 5 tygodni. To autorski program prowadzący do świadomej zmiany nawyków żywieniowych, zmiany sposobu myślenia, patrzenia na jedzenie, wzrostu akceptacji własnego ciała i wszelkich słabości, nauka właściwych wyborów żywieniowych oraz utrata zbędnych kilogramów. To wspaniały sposób na modelowanie oraz ujędrnienie ciała i zrobienie tego, czego treningi i dobra dieta nie są w stanie same zdziałać. Program rozpoczyna się KONSULTACJĄ DIETETYCZNĄ wraz z dokładną analizą wyników badań krwi. Na program składają się indywidualne zalecenia żywieniowe wraz z trzema zmieniającymi się jadłospisami. Do tego zapewniony jest regularny kontakt poprzez telefon, sms, e-mail, wszechobecne komunikatory. W pakiecie jest 7 intensywnych autorskich masaży manualnych wspomagających odchudzanie. Każdy masaż trwa 60 minut. Masaże najlepiej jest wykonywać 2 razy w tygodniu co 3-4 dni. Dodatkowym prezentem jest duża dawka diet coachingu, motywacji, „różowych okularów” i nowej energii do działania. Na zakończenie programu otrzymasz E-BOOK „SPOSOBOWY DROGOWSKAZ”, którego zadaniem jest ułatwienie samodzielnych wyborów żywieniowych. Efekt „przed” i „po” upamiętniany jest na zdjęciach, jeśli wyrazisz na to zgodę. * Dla utrwalenia osiągniętego efektu lub kontynuacji dążenia do celu, po całym programie zalecane jest minimum 5, a najlepiej 10 dodatkowych masaży. Nie da się ich przedawkować! ** Dla przyspieszenia efektów polecana jest SUCHA SZCZOTKA DO MASAŻU, którą można zakupić do domowego użytku (zakładka SKLEP). *** PRZYPROWADŹ KOLEŻANKĘ LUB KOLEGĘ I ZYSKAJ DLA SIEBIE DODATKOWY MASAŻ LUB JADŁOSPIS. MAXI SPOSÓB 3800 zł Trwa 7 tygodni. To autorski program prowadzący do świadomej zmiany nawyków żywieniowych, zmiany sposobu myślenia, patrzenia na jedzenie, wzrostu akceptacji własnego ciała i wszelkich słabości, nauka właściwych wyborów żywieniowych oraz utrata zbędnych kilogramów. To wspaniały sposób na modelowanie oraz ujędrnienie ciała i zrobienie tego, czego treningi i dobra dieta nie są w stanie same zdziałać. Program rozpoczyna się KONSULTACJĄ DIETETYCZNĄ wraz z dokładną analizą wyników badań krwi. Na program składają się indywidualne zalecenia żywieniowe wraz z pięcioma zmieniającymi się jadłospisami. Do tego zapewniony jest regularny kontakt poprzez telefon, sms, e-mail, wszechobecne komunikatory. W pakiecie jest także 10 intensywnych autorskich masaży manualnych wspomagających odchudzanie. Każdy masaż trwa 60 minut. Masaże najlepiej jest wykonywać 2 razy w tygodniu co 3-4 dni. Dodatkowym prezentem jest duża dawka diet coachingu, motywacji, „różowych okularów” i nowej energii do działania. Na zakończenie programu otrzymasz E-BOOK „SPOSOBOWY DROGOWSKAZ”, którego zadaniem jest ułatwienie samodzielnych wyborów żywieniowych. Efekt „przed” i „po” upamiętniany jest na zdjęciach, jeśli wyrazisz na to zgodę. * Dla utrwalenia osiągniętego efektu lub kontynuacji dążenia do celu, po całym programie zalecane jest minimum 5, a najlepiej 10 dodatkowych masaży. Nie da się ich przedawkować! ** Dla przyspieszenia efektów polecana jest SUCHA SZCZOTKA DO MASAŻU, którą można zakupić do domowego użytku (zakładka SKLEP). *** PRZYPROWADŹ KOLEŻANKĘ LUB KOLEGĘ I ZYSKAJ DLA SIEBIE DODATKOWY MASAŻ. Masaże modelujące i usprawniające przepływ limfy Autorski masaż modelujący trwa 60 min. – 300 zł To masaż silnie pobudzający układ limfatyczny oparty o techniki drenażu limfatycznego oraz masażu klasycznego (głównie intensywnego ugniatania i rozcierania ciała). Wspomaga proces redukcji masy ciała, niweluje cellulit, daje uczucie „lekkich nóg”, zmniejsza obwody ciała, rozgrzewa, dotlenia tkanki. Masaż z wykorzystaniem naturalnej oliwki do masażu o właściwościach antycellulitowych. Obejmuje brzuch, boki, uda, łydki, „bryczesy”, ramiona i wszystkie te partie, które wymagają pracy. Przeciwwskazaniem do masażu są choroby nowotworowe, stany zapalne, choroby skóry, silna antybiotykoterapia, ciąża. Dla każdego ciała „uszyty” jest na miarę, aby móc uzyskać odpowiednią proporcję ciała i wcześniej ustalony cel. Jest genialnym masażem dla kobiet, które zmagają się z pozostałościami po ciąży, dla osób, które nie są w stanie ćwiczeniami i dietą pozbyć się uporczywego cellulitu. W PAKIETACH TANIEJ! Pakiet 5 autorskich masaży modelujących – 1400 zł 5 intensywnych manualnych masaży. Najlepiej jest je wykonywać 2 razy w tygodniu co 3-4 dni. Każdy masaż trwa 60 minut Pakiet 10 autorskich masaży modelujących – 2500 zł 10 intensywnych manualnych masaży, które najlepiej wykonywać jest 2 razy w tygodniu co 3-4 dni. Każdy masaż trwa 60 minut. Płatność możesz rozłożyć na 2 raty (bez dodatkowych opłat). Masaż usprawniający po cesarskim cięciu trwa 30 min. – 140 zł Intensywna praca z wykorzystaniem technik silnego rozcierania, ugniatania, mobilizacji z naciskiem na pracę w obszarze blizny. Poprawia kondycję i wygląd estetyczny blizny oraz całego brzucha. Dzięki niemu następuje również modelowanie oraz częściowe wsparcie ujędrnienia tej partii ciała.

sposób na życie bez pracy